JD: Nie masz jeszcze uzupełnionego profilu w Kokpicie, choć od pewnego czasu jesteś w Towarzystwie bardzo aktywną osobą. Powiedz nam trochę o sobie.

PJ:No cóż, mea culpa. Na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć że choć jestem kilkuletnim członkiem PTI, to aktywnie zacząłem działać od zeszłego roku. Dopiero poznaję struktury naszego Towarzystwa. Brakuje "pakietu wprowadzającego", który jasno wskazałby "nowemu" gdzie i po co może się zapisać. Rzucane w towarzystwie hasła: "Elka" "DIR" "Kokpit" są dla niego zupełnie niezrozumiałe. Może należałoby nałożyć pewne obowiązki na wprowadzających? 
Wracając do Twojego pytania- z wykształcenia jestem inżynierem elektronikiem. Dalsza część mojego wykształcenia związana jest z zarządzaniem ukierunkowanym na zagadnienia informatyczne. Pracuję w samorządowym zakładzie budżetowym - Gdańsk Zarząd Nieruchomości Komunalnych S.Z.B.,  kierując działem IT oraz pełniąc funkcję Administratora Bezpieczeństwa Informacji.  Związany też jestem z Uniwersytetem Gdańskim gdzie prowadzę zajęcia i rozwijam się naukowo.  W sferze moich zainteresowań leży zarządzanie bezpieczeństwem informacji.

JD: Tytułem uzupełnienia - jesteś również rzeczoznawcą PTI, a ponadto na ostatnim walnym zebraniu członków Oddziału Pomorskiego zostałeś wybrany do zarządu oddziału oraz na delegata na zjazd PTI. A wracając do rozmowy -  w dość odległych czasach, gdy zakładałem koło PTI, był to Zakład Informatyki Huty Stalowa Wola. Od jednego z programistów systemowych (to terminologia IBM), który zgłosił akces, usłyszałem co go motywuje - było to trochę luzackie, ale miało też spory sens: dobrze być w jakiejś bandzie. A jak ty byś określił swoją motywację dołączenia do PTI?

PJ:Moim jedynym motywem była możliwość umieszczenia w swoim CV pozycji dotyczącej członkostwa w liczącej się organizacji. Wcale się tego nie wstydzę, uważam że PTI powinna zaspokajać także i takie potrzeby swoich członków. Jak widać po moim przykładzie bierne członkostwo może przerodzić się w aktywne działanie. Szkoda tylko, że zaangażować się nie było wcale tak łatwo.

JD: W pierwszym pytaniu zaanonsowałem Ciebie jako aktywną osobę. Ma to związek z wysokim angażowaniem się w opiniowanie aktów prawnych, o co jest proszone PTI. Czy pasjonuje Cię  taka działalność?

JP:Można tak powiedzieć. Jako informatyk pracujący w jednostce samorządowej w znacznie większym stopniu podlegam przepisom prawnym, które niekiedy są wynikiem radosnej twórczości organów władzy. Mój głos jako jednostki ma niewielkie znaczenie. Szukałem więc możliwości oddziaływania na proces tworzenia aktów prawnych lub chociaż wyrażenia swojej opinii w sposób zapewniający, iż prawodawcy przynajmniej się z nią zapoznają.

JD: Prawodawstwo - czy to nie jest tylko domena prawników? Jak byś się odniósł do stwierdzenia, że tylko oni są w stanie opiniować projekty ustaw i rozporządzeń?

JP:Zdecydowanie nie, nie i jeszcze raz nie. Zarówno opracowanie jak i opiniowanie winno być dokonywane przez fachowców a także praktyków. To właśnie oni borykają się z nieprecyzyjnymi, nierealnymi a niekiedy wręcz błędnymi zapisami. Są jedyną grupą, która może prawidłowo ocenić skutkizmiany przepisów.  Prawnicy są niezbędni do "ubrania" ich postanowień w odpowiednią formę i poddania analizie pod względem zgodności z wcześniej tworzonymi przepisami.

JD: PTI ma od ubiegłego roku platformę do tworzenia opinii. Jest to wiki napędzana silnikiem Mediawiki. Właśnie tam piszesz swoje opinie. Co możesz powiedzieć o pozytywach takiego rozwiązania? A może są też negatywy?

PJ:Nigdy wcześniej nie pracowałem na wiki. Platforma niesie wiele możliwości, należy ją jednak poznać. Żeby zacząć opiniować wprowadzony już dokument nie trzeba specjalnych umiejętności. Najważniejsze, że istnieje narzędzie, dzięki któremu można zdalnie wspólnie wypracować stanowisko.

JD: Spośród zaopiniowanych przez ciebie projektów, który był najtrudniejszy, a który najciekawszy?

JP:Za najtrudniejszy uważam projekt zmiany rozporządzenie w sprawiepodstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół. Bardzo zależało mi na wykonaniu tej opinii, gdyż po pierwsze jestem ojcem, więc moje dzieci będą kształcone według projektowanej podstawy programowej, a po drugie jako wykładowca akademicki borykam się z problemem niedouczonych studentów. Opiniowane rozporządzenie było dość obszerne a zakres tematyczny przekraczał moją wiedzę. Zmuszony byłem do szukania pomocy wśród znajomych nauczycieli. Znaczną pomoc okazał mi poznany podczas II Jesiennego Zlotu Paweł Perekietka, który prezentował ideę nauczania informatyki bez komputera (Computer Science Unplugged).

Najciekawszym projektem był projekt o zmianie ustawy o statystyce publicznej. Sensownie napisany, konsultowany z GIODO, zawierał jednak kilka nieprecyzyjnych zapisów związanych z bezpieczeństwem informacji oraz jeden zapis szkodliwy, mający negatywny wpływ na wdrażanie nowych rozwiązań IT w instytucjach. Oba zagadnienia związane były z moimi zainteresowaniami oraz pracą. Rezultaty wykonanej opinii mile mnie zaskoczyły. Prawie wszystkie postulowane zmiany zostały uwzględnione.

JD: Wyżej wspomniałem o platformie PTI budowania opinii - pozwala to na pracę zdalną. Jednocześnie Towarzystwo ma i prawo (statutowe) do opiniowania, a, według mnie, też i obowiązek społeczny takiego opiniowania. Tym niemniej obecnie - nie jest to tajemnicą - jesteś praktycznie jedyną, spośród ponad tysiąca, osobą, która się tym para. Spotkałem się z przekonaniem, że to władze Towarzystwa powinny spowodować szeroki udział członków towarzystwa w opiniowaniu. Jak według ciebie, i czy w ogóle można do tego doprowadzić?

JP:Niezupełnie jest to prawda. Nie jest też tajemnicą, że mam współpracownika, który często hamuje moje krytyczne zapędy, a także wykonuje znaczącą pracę redakcyjną. Gdyby moja praca poszła w świat bez żadnych konsultacji, zapewne skończyłoby się na jednej wykonanej przeze mnie opinii. Podzielam zamieszczone na liście dyskusyjnej zdanie kolegi Janusza Żmudzińskiego, że jeśli w opracowanie opinii zaangażowany jest jeden człowiek, to jest to opinia jednego członka, a nie PTI. W tym przypadku jest nas jednak dwóch, a dodatkowo uwzględniamy stanowiska wyrażane niekiedy na liście. Swoją pracę prezentujemy też do oceny ogółowi członków.

Dodatkowo, zauważyłem oznaki wzmożonego zainteresowania opiniowaniem i to w zdecydowanie popieranym przeze mnie kierunku. Uważam, że nie wystarczy oczekiwać na zaproszenie, które nie musi wcale nadejść. Powinniśmy stymulować dyskusję nad napotykanymi problemami poprzez listy otwarte czy memoranda a nawet inicjować zmianę błędnych przepisów.

Czy można spowodować szeroki udział członków towarzystwa w opiniowaniu? Zdecydowanie tak i pierwsze jaskółki już widzimy. W jaki sposób? Należy zapewnić platformę wymiany poglądów, co już zostało zrobione, inicjować na niej nowe tematy, nie tylko związane z zaproszeniami do składania opinii (tu jest jeszcze pole do popisu) oraz upubliczniać zarówno opinie jak i rezultaty - tego brak.

Dlatego proponuję prowadzenie ciągłego monitoringu zmian przepisów i regulacji oraz wydarzeń, co do których PTI posiada legitymację do wyrażania opinii. Uważam też, że nasze stanowiska powinny być szeroko upubliczniane - prasa branżowa, portale informacyjne oraz inne media, jeśli będzie taka możliwość.

Jeśli będziemy liczącym się, a przede wszystkim słyszalnym głosem, to może uda się zahamować spadkową tendencję liczebności członków PTI. Nieprawdą jest, że obecnie ludzie nie chcą się zrzeszać. Powstają nowe organizacje informatyczne - każda z nich to mała klęska PTI. Tworzący je ludzie mogliby przecież realizować swoje cele w ramach naszych struktur. Dlaczego tak się dzieje? Bo mało o nas słychać. Publiczne opinie to najlepsza droga, aby stało się o nas głośno.

JD: Dziękuję za rozmowę.

Wywiad z Przemysławem
Jatkiewiczem przeprowadził
Janusz Dorożyński